Moje Cudowne Misiaczki!
Dzisiejszy rozdział jest taki
jakiś... dziwny, może za bardzo pokręcony, niezrozumiały. Nie wiem. Ale
powstał, jak to się mówi, na fali twórczej, więc po prostu nie mogłam go nie
opublikować. Wciąż jest też w moim opowiadaniu niewiele siatkówki, ale
obiecuję, że w następnej notce pojawi się obszerny fragment związany z siatką.
A tymczasem, dziękuję, że jesteście
ze mną, mimo wszystkich niedoskonałości tej historii.
Całuję Was i ściskam (i sama się
sobie dziwię, że ostatnio tak dużo piszę). ;)
I rzecz jasna, życzę Wam miłej
lektury, jeśli oczywiście jeszcze nie macie mnie dość.
K.
Ignaczak: Czekaj, bo nagrywam teraz.
Teraz nagrywam, proszę. Jak się czujesz w podróży do Paryża?
P.
Nowakowski: Do Paryża?
K.
Ignaczak: Nie d*** ryża. Tu idzie ryży.
J.
Jarosz: Gościu, ty, uważaj.
B.
Kurek: Jego nie śmieszy ten żart.
[Fragment
odcinka „Igłą szyte” 2012]
Rozdział 5: Do wszystkiego można się
przyzwyczaić.
Od kilku godzin byłam w domu tylko z
Kubą. I choć wiedziałam, że po tym, co wydarzyło się dzisiejszego ranka, muszę
pilnować go jak oka w głowie, to jednak nie potrafiłam się na niczym skupić.
Cały czas zastanawiałam się nad sytuacją, która miała miejsce, a która tak bardzo
mnie zaskoczyła.
Pierwsze pytanie, jakie przychodziło
mi teraz do głowy, to dlaczego Brunet tak ostro zareagował na to, że weszłam do
jego pokoju? Ok, nie miałam prawa tego robić i zachowałam się może nawet
prostacko, zapominając o zasadach dobrego wychowania, ale czy od razu musiał
tak na mnie naskakiwać? Nie mógł mnie zwyczajnie wyprosić?
I tutaj pojawia się drugi znak
zapytania. Otóż, jakim cudem tak miły chłopak stał się nagle uosobieniem
wszystkich najgorszych cech na świecie, czyli zła, agresji, aroganicji,
nieuprzejmości i irytacji? Tych wszystkich przymiotów starczyłoby na
podzielenie między kilku seryjnych morderców z najbardziej krwawych
hollywoodzkich produkcji. A tu proszę, z pozoru kochający brat, stał się
właścicielem tych wszystkich, jakże nieporządanych, cech.
No i pozostawała jeszcze jedna
sprawa. A mianowicie, tajemnicza dziewczyna ze zdjęć. Kim ona w ogóle była i
dlaczego była tak ważna dla Bruneta? No, bo, że była ważna, to nie miałam
najmniejszych wątpliwości. Nikt przecież nie kolekcjonuje setek zdjęć osoby,
która jest mu zupełnie obojętna.
Wszystko to było jakieś dziwne. Z
każdą chwilą czułam też coraz bardziej, że znajomość z braćmi nie wróży nic
dobrego. Mimo tego, nie potrafiłam oprzeć się wrażeniu, że w obu tych
chłopakach jest coś interesującego. Obaj przecież potrafili hipnotyzować
wzrokiem, choć każdy z nich na inny sposób, zgodny z własną metryką.
Ta cała niepewność i niewiedza
wyprowadzały mnie z równowagi.
Był jednak jeden sposób, by
dowiedzieć się na czym stoję i jaki naprawdę jest starszy z rodzeństwa -
zapytać Kubę.
Szybko więc poszłam do pokoju
chłopca, w którym przebywał sam od kilkunastu minut.
- Kuba, mogę na chwilę? - spytałam,
stojąc na progu jego sypialni.
- Jasne, wchodź - odparł, zamykając
czytany właśnie przez siebie komiks - O co chodzi?
- Chciałabym wiedzieć..., to znaczy
zapytać o...
- Tak? - Kuba uśmiechnął się.
- Możesz mi opowiedzieć coś o swoim
bracie? No wiesz, czemu on się tak dziwnie zachowuje? - wykrztusiłam z siebie
to idiotyczne pytanie, siadając na skurzanym, biurowym fotelu na przeciw mojego
małego rozmówcy.
- Co masz dokładnie na myśli? -
chłopiec nieco się zdziwił, najwyraźniej nie dostrzegając nic nadzwyczajnego w
postawie Bruneta.
W odpowiedzi opowiedziałam mu swoją
poranną przygodę z Bartkiem i jego jakże okropnym zachowaniem.
- Wierz mi, że to najmilszy facet,
jakiego znam - zapewnił mnie młody.
- Jeżeli nawet jest taki uprzejmy,
to skrzętnie to ukrywa.
- Proszę cię, nie oceniaj go tak
szybko - Kuba poprosił mnie, posyłając mi jednocześnie nieco smutne,
przygaszone spojrzenie.
- Ale ja go wcale nie oceniam,
naprawdę. Ja tylko próbuję go zrozumieć - odparłam, patrząc na mojego małego
rozmówcę bardzo uważnie, bo czułam, że ten młody gentelman znajduje się w
posiadaniu informacji, które mogą mi wiele wyjaśnić.
- Więc nie próbuj - odpowiedział
szybko i może nawet szorstko - Jego nikt nie rozumie, ale wszyscy akceptujemy
go takim, jaki jest. A jest bardzo dobrym człowiekiem, tyle tylko, że życie
mocno dało mu w kość.
Przez chwilę zapadła drażniąca ucho
cisza. Kuba milczał, a ja nie zamierzałam już więcej ciągnąć go za język. Bądź,
co bądź, to nie była moja sprawa,
Jednak, ku mojemu zdziwieniu, po
kilku minutach mały zaczął kontynuować swoją opowieść.
- Haniu - zaczął bardzo uroczyście tak,
że miałam wrażenie, że nie rozmawiam z 9-latkiem, ale z jakimś dorosłym,
poważnym i nobliwym człowiekiem - Bardzo cię lubię, dlatego chcę ci coś
opowiedzieć. Chcąc, nie chcąc, stałaś się częścią tego domu, stałaś się częścią
naszego życia - poprawił się - Być może to, choć w najmniejszym stopniu,
pozwoli ci poznać Bartka, ale pamiętaj, że jeżeli ktokolwiek się dowie o tej
rozmowie, będziemy musieli się pożeganać. A ja bardzo bym tego nie chciał.
W odpowiedzi skinęłam tylko
twierdząco głową.
- No więc, ja myślę, że Bartek wcale
nie zdenerwował się, dlatego, że oglądałaś bez pozwolenia jego nagrody i te
wszystkie medale.
- Jak to?
- To tylko dolało oliwy do ognia, bo
jemu przede wszystkim chodziło o to, że widziałaś fotografie, jakie znajdują
się w jego pokoju.
- Tyle rabanu o zwykłe zdjęcia? -
zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
- Nie, Haniu, dla niego to nie są
zwykłe zdjęcia - zaprzeczył Kuba, lokując się wygodniej na dużej, białej
kanapie, ozdobionej czerownymi kwiatami - One mają dla niego ogromną wartość.
To znaczy, dziewczyna na tych zdjęciach jest, a właściwie to była, dla niego
bardzo ważna.
- Nie rozumiem. To była czy jest?
- Tak fizycznie to była, ale duchem
wciąż z nim jest. I chyba już na zawsze zostanie. A na imię miała Natalia.
Właściwie, to odkąd pamiętam, zawsze była w naszym domu. Była jego dobrym
duchem i prawdziwym przyjacielem. Uwielbiałem się z nią bawić, bo chyba jako
jedyna nie denerwowała się, kiedy rzucałem w nią klockami - w tym momencie
chłopiec uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie - No, ale przede wszystkim
była dziewczyną Bartka. I chociaż jestem mały i jeszcze wielu spraw nie
rozumiem, to miłość, jaką Bartek ją dażył, widziałem aż nadto. Wszyscy
widzieli. Bo to nie była taka zwykła para. Oni się przede wszystkim przyjaźnili.
Mama często wspominała, że rozumieli się bez słów. I to dosłownie. Ale pewnego
dnia, jakieś dwa lata temu, Natalka zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w
powietrzu. Ja sam płakałem, że przestała nas odwiedzać.
- Umarła? - spytałam nagle i trochę
mimo woli.
- Na początku tak właśnie
myśleliśmy, ale po jakiś czterech miesiącach przysłała wiadomość do Bartka, że
wyjechała, bo potrzebowała spróbować czegoś nowego. Twierdziła, że nie mogą się
więcej spotykać, bo on hamuje jej rozwój, że ona chce podróżować, poznawać
świat, a on myśli tylko o sobie i o tej swojej siatkówce, jak to ujęła.
- Przecież to była tylko dziewczyna
- zauważyłam.
- Mówiłem ci, że oni znali się, jak
nikt na świecie. Z tego, co wiem, Bartek wiązał z nią bardzo poważne plany,
więc kiedy odeszła on zamknął się w sobie, olał całą rzeczywistość, rzucił się
w wir pracy i jednocześnie obiecał sobie, że kiedyś ją odnajdzie i na pewno
nigdy o niej nie zapomni. Teraz każdy medal, każde wyróżnienie dedykuje właśnie
jej. W zasadzie, to determinacja po jej stracie doprowadziła go do miejsca, w
którym jest teraz.
- To przykre... - wyszeptałam, bo
doskonale wiedziałam, jak to jest, kiedy traci się kogoś bliskiego.
- To jest przykre dla ciebie, dla
mnie, dla moich rodziców, którzy traktowali ją jak własną córkę, a dla Bartka
to była prawdziwa tragedia. On próbuje sobie jakoś sam pomóc, ale wszyscy
doskonale wiedzą, że mu to nie wychodzi. Dlatego każde wsponienie Natalki
wywołuje w nim wielki ból. I może nawet nie z powodu tego, że odeszła, ale
tego, w jaki sposób to zrobiła, rozumiesz? Wiesz jak to jest, honor, duma...
- I uprzedzenie - przerwałam Kubie.
- Słucham?
- No, bo Kuba, pomyśl sam. Jemu jest
trudno, w porządku, takie już jest życie. Przeżył okropną tragedię, ale świat
się nie skończył. Dlaczego więc z powodu swojej szczenięcej miłości, jakkolwiek
bardzo nieszczęśliwej, to jednak tylko dziecięcego zauroczenia, teraz wyżywa
się na innych ludziach i z góry widzi w nich swoich wrogów? - zasypałam swojego
rozmówcę własnymi spostrzeżeniami, bo jak dla mnie, Brunet zachowywał się
egoistycznie.
- Nie mów tak, Haniu - zaprotstował
otwarcie Kuba - Tobie może się wydawać, że Bartek jest potężnym facetem, z
pozoru szczęśliwym i otwartym na innych. Ale tak nie jest. To naprawdę dobry i
bardzo wrażliwy chłopak - zapewnił mnie, a ja wyczułam w jego słowach nie tylko
szczerość, ale przede wszystkim prawdziwą miłość.
- Powiedz mi, Kubusiu, tylko
szczerze: czy ty się go boisz? - zapytałam małego, przypominając sobie jak
łatwo Bartek potrafił wpłynąć na zmianę jego zachowania.
Bardzo łatwo.
Może nawet zbyt łatwo.
- Nie. Skąd w ogóle taki pomysł
przyszedł ci do głowy? - odpowiedział mi pytaniem - Ja go bardzo kocham. I
jestem dumny, że mam takiego brata.
- Wiesz, co? - podniosłam się z
miejsca i usiadłam obok Kuby - Ja myślę, że to Bartek jest dumny, że ma takiego
brata, jak ty.
- Widać, że jeszcze mnie nie znasz -
po raz pierwszy, podczas naszej rozmowy, Kuba tak szczerze się uśmiechnął. Nie
trwało to jednak długo, gdyż po chwili znowu spoważniał.
- Ale Haniu, nie licz na to, że
Bartek cię przeprosi za swoje zachowanie. Mogę cię zapewnić, że nie. I ty też
lepiej nie wracaj do tej sytuacji.
- Dlaczego?
- Wiem to z własnego doświadczenia,
zaufaj mi. Ja już kilka razy zdążyłem oberwać dokładnie za to samo i za każdym
razem wszystko kończyło się... dobrze. Bartek musi teraz sobie potrenować,
wyrzucić z siebie negatywne emocje i wieczorem będzie jak nowy. Zobaczysz,
zdążysz się do tego przyzwyczaić. No, co? - zapytał, widząc moją
zdezorientowaną minę - Możesz być pewna, że jeszcze nie raz usłyszysz od mojego
brata kilka nieprzyjemnych słów.
- Do tego można przywyknąć?
- Do wszystkiego można się
przyzwyczaić, naprawdę.
No nie wiem, pomyślałam. Zawsze
wydawało mi się, że z humorami innych ludzi trzeba walczyć, żeby wszystkim żyło
się lepiej. No chyba, że tą osobą była kobieta w ciąży, z którą, wedle ludowych
zapatrywań, nie można dyskutować. Co by jednak nie mówić, Bartek w niczym nie
przypominał ciężarnej kobiety. No, a tak już zupełnie poważnie, to przecież
jemu bardzo przyda się takie przystosowanie do społeczeństwa. Źle jest bowiem
żyć przeszłością. I choć sama wiedziałam, jakie to jest trudne, to nie
zamierzałam rezygnować z naprawiania świata.
Przynajmniej świata Bruneta...
*
Siedziałam z Kubą w salonie, ucząc
się z nim angielskiego. Młody dał się do tego namówić, mimo wcześniejszych
protestów.
Mój pierwszy sukces wychowawczy,
pomyślałam.
- Od czego zaczniemy? - spytał Kuba.
- Może od... - nie dokończyłam, bo w
całym domu rozległ się nagle donośny dźwięk dzwonka do drzwi.
- To pewnie Bartek wrócił do domu i
jak zwykle zapomniał kluczy - zauważył mój mały podopieczny - Otworzysz? -
zapytał.
- Taa... Jasne - odparłam z lekkim
niezadowoleniem. Nie miałam bowiem ochoty oglądać twarzy Bruneta przez
najbliższe 150 lat.
Albo i dłużej.
Wstałam jednak i z oporami poszłam
otworzyć.
- No hej - rzucił od progu.
Kuba miał rację - jego brat
zachowywał się jak, gdyby nigdy nic się nie stało.
A stało się.
I może to głupie, ale mnie to
naprawdę bardzo bolało.
- Co dziś robiliście? - zapytał,
siadając na kanapie obok Kuby.
- Nic takiego - odparłam oschle.
- Jak to nic takiego? - zaprotestował młodszy z rodzeństwa. Zauważyłam
przemykający przez jego twarz uśmiech tak, jakby chciał nieco rozładować tę
okropną atmosferę, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak należy
postępować w takich sytuacjach - Musisz podziękować Hani - zwrócił się do
Bruneta - Jednak namówiła mnie do nauki angielskiego.
- To świetnie - odparł rzeczowo
Bartek, po czym podniósł się z miejsca i wolnym krokiem podszedł do mnie, co
spowodowało, że machinalnie się odsunęłam. Sama nie wiem, co sobie wtedy
wyobraziłam, ale przestraszyłam się, widząc, że zbliżył się do mnie na
niebezpieczną odległość. Po jego rannej furii wolałam pozostawać w promieniu co
najmniej miliona kilometrów od niego - Tak więc dziękuję - powiedział, unosząc
moją dłoń i delikatnie muskając ją swoimi ustami.
No super, pomyślałam. Ten człowiek
nie jest dziwny. Nie. On jest nienormalny. Co on sobie wyobraża? Zmienia zdanie
pięć razy na minutę, a wszyscy muszą się z nim zgadzać. Oczywiście, to lepiej,
kiedy jest miły i uprzejmy, ale do jasnej Anielki, on nie ma prawa zachowywać
się jak rozkapryszony dzieciak.
- Co jemy na kolację? - swoim
pytaniem wyrwał mnie nagle ze świata rozmyślań.
- Słucham?
- Zapytałem, co jemy na kolację? -
powtórzył wolno i wyraźnie.
- Naprawdę uważasz, że możemy teraz
zjeść spokojnie kolację, zapominając o tym, co wydarzyło się rano? - spytałam
zdziwiona.
- A co takiego się znowu stało? -
mina Bruneta wskazywała na to, że był on zdziwiony jeszcze bardziej niż ja.
- Nic... Kompletnie nic -
wyszeptałam.
Zrezygnowałam.
Miałam wrażenie, że za chwilę
zwariuję. Z minuty na minuty coraz mniej wiedziałam. I choć Kuba wszystko
dokaładnie mi wyjaśnił i polecił, żeby nie drążyć dalej tematu, to jednak cała
ta sytuacja nie dawała mi spokoju. I na pewno tak tego nie zostawię. I nawet
jeśli miałabym stracić pracę, to nie mogę przejść obojętnie obok tego, jak
wszyscy muszą chodzić ‘na paluszkach’ tylko, dlatego, że dorosły facet ma
problem z własną przeszłością.
A tymczasem, przy kolacji atmosfera
była naprawdę przednia. Siedzieliśmy przy stole i choć przez cały wieczór nie
odezwałam się ani słowem, to miałam okazję poznać kilka szczegółów z życia
braci. Dowiedziałam się na przykład, że obaj są wielkimi miłośnikami gier
komputerowych, a najbardziej lubią „World of Warcraft”, że nie przepadają za
fast foodami, ale za to kochają makarony pod każdą postacią. Bartek opowiedział
też, co robił dziś na treningu, popsioczył trochę na zmęczenie i rygor, jaki
narzucił im trener, a na koniec roztoczył przede mną całą litanię moich
obowiązków.
I nawet mogłabym powiedzieć, że
wieczór był bardzo miły, gdyby nie fakt, że nie mogłam wyrzucić z głowy tego
porannego zdarzenia i późniejszej rozmowy z Kubą.
Nie mogłam. Nie chciałam. Nie
potrafiłam.
*
Jak idiotka celowo krążyłam po domu,
byleby jak najczęściej przechodzić pod pokojem Bartka. Liczyłam po cichu na to,
że może wyjdzie z niego. Nie wiedzieć czemu, chciałam być pierwszą osobą, którą
spotka wtedy na swojej drodze.
Pragnęłam jakoś ‘wybadać’ sprawę.
Postarać się może choć trochę go zrozumieć i jednocześnie pomóc ‘przystosować
go do życia w społeczeństwie’.
Gdy nagle drzwi do pokoju Bruneta
się otworzyły, ujrzałam wreszcie twarz chłopaka - opanowaną i spokojną. Na jego
ustach widniał nawet delikatny uśmiech, który jednak zniknął w mgnieniu oka na
widok mnie, zbliżającej się do jego sypialni.
- Co ty tu robisz? - mruknął
bardziej znudzony niż zdziwiony moją obecnością.
- Chciałam tylko... spytać, czy u
ciebie wszystko w porządku? - powiedziałam nieco przestraszona niemiłym tonem
chłopaka.
- Ty? - rzucił, unosząc jedną brew -
A z jakiego powodu?
- Tak, ja - odparłam śmielej - Co w
tym dziwnego?
Brunet wydawał się być moim pytaniem
jakoś dziwnie zaniepokojony. Jednak jego wyćwiczona w udawaniu twarz, szybko
przybrała na powrót typowy dla siebie wyraz.
Chłód. Wyższość. Opanowanie. Odwaga.
Siła. Inteligencja.
- Jak widać wszystko u mnie w
najlepszym porządku - rzucił, wymuszając na samym sobie uśmiech - Dzięki za
troskę - dodał znudzonym tonem, chcąc jednocześnie zamknąc mi drzwi przed
nosem.
- Chwila! - odparłam, z całej siły
zatrzymując dłonią drzwi.
- Co znowu? - mruknął.
- Chciałam pogadać - odpowiedziałam,
spoglądając mu prosto w oczy.
- O czym znowu?
- Mogę opowiedzieć ci pewną zagadkę?
- odparłam mu pytaniem, ale widząc wyraźną niechęć z jego strony, nie czekałam
na odpowiedź - Dwóch mężczyzn wpadło do komina. Po wyjściu okazało się, że
jeden jest czysty, a jeden brudny. Jak myślisz, który z nich się umył?
- Ty sobie ze mnie żarty robisz? Tu
gdzieś jest ukryta kamera? - zapytał, rozglądając się ostentacyjnie dookoła,
jakby faktycznie szukał jakiegoś schowanego urządzenia.
- Proszę, odpowiedz.
- Nie wiem - rzucił - Pewnie ten
brudny, bo spojrzał na swoje ręce.
- No właśnie nie. To ten czysty
poszedł się umyć. A wiesz dlaczego?
- Nie wiem, ale ty mnie pewnie zaraz
oświecisz.
- Dlatego, że spojrzał na tego
drugiego i pomyślał, że on sam jest brudny.
- Super. Świetna historia - Bartek
dosłownie zadrwił ze mnie, ale w ogóle się tym nie zraziłam.
- Bo widzisz, on spojrzał na
drugiego człowieka - powiedziałam i zamilkłam na chwilę, pozwalając, aby moje
słowa zawisły w powietrzu między nami. Tak, żeby Brunet mógł je przemyśleć.
Jednak po kilkunastu sekundach tej
okropnej ciszy odezwałam się po raz kolejny.
- Wiesz, rozmawiałam dzisiaj z Kubą
i on... - zawahałam się na moment - I on mi wszystko powiedział.
- Wszystko, to znaczy co?
- Dlaczego rano tak zareagowałeś,
kiedy weszłam do twojego pokoju.
Słysząc moje słowa, twarz Bruneta w
jednej chwili zmieniła swój wyraz. Znudzenie przerodziło się w widoczną złość.
- Powiedział ci dokładnie wszystko?
- zapytał, kładąc szczególny nacisk na określenie wszystko.
- Dokładnie - odpowiedziałam.
Bartek zamyślił się chwilę.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz,
to... to... - nie dokończył, bo chyba sam przestraszył się tego, co sobie w tym
momencie pomyślał.
- Przecież ja nikomu o tym nie
powiem - zapewniłam go.
- Czyżby?
- Tak, z dwóch powodów. Po pierwsze:
mam pewne zasady, których nigdy w życiu bym nie złamała, a jedną z nich jest
dotrzymywanie obietnic. I po drugie: nie widzę przyczyny, dla której taka
wiadomość mogłaby kogokolwiek intersować.
- Ja jestem osobą publiczną, nie
rozumiesz tego? - zauważył z niemal beszczelną pewnością siebie.
- Nie, nie rozumiem. Bo jak dla
mnie, to ty jesteś przede wszystkim sportowcem.
- Naprawdę jesteś naiwna - odparł
ironicznie.
- Być może. Ale wolę być naiwna niż
tak obrzydliwie pewna siebie.
- Widać, że jeszcze niewiele wiesz o
życiu.
- Wiem wystarczająco dużo i naprawdę
przeszałm wiele, ale to nie jest powód, żeby zaraz zachowywać się tak
egoistycznie. Bartek, ja doskonale rozumiem, że jest ci ciężko i że los bardzo
cię doświadczył, ale życie toczy się dalej. Czasu nie cofniesz. Nie możesz żyć
przeszłością, bo ranisz przy tym swoich bliskich. Ranisz ludzi, którym naprawdę
na tobie zależy.
- Ciocia ‘dobra rada’ się znalazła.
- Tak, znalazła się i bardzo chce ci
pomóc.
- Ty chcesz mi pomóc? Dlaczego tak
bardzo ci na tym zależy?
No właśnie, dlaczego? Zapytałam w
duchu samą siebie. Nie dlatego, że był mi bliski ani nie dlatego, że dobrze go
znałam, bo przecież nie znałam.
Nie.
Chciałam mu pomóc, bo widziałam łzy
w jego oczach na samo wspomnienie Natalii. Widziałam jego niemalże białą,
zmęczoną twarz, jego jasne usta, których kąciki zdawały się nigdy nie podnosić
ku górze na myśl minionych lat. Słyszałam w swojej głowie echo jego wolnego
oddech, kiedy tak stał blisko mnie.
A wszystko to sprawiało, że ogarniał
mnie dziwny smutek, którego nie byłam w stanie sama z siebie wyplenić, a który
jednocześnie paradoksalnie dawał mi radość, dawał ukojenie, bo przestawałam
myśleć o własnych problemach.
Wreszcie.
Nie mogłam jednak powiedzieć mu tego
wszystkiego.
- Bo widzę, jak bardzo się męczysz,
jak zadręczasz się przeszłością. I widzę też, jak cierpią twoi bliscy.
Rozmawiałam dziś z Kubą i pomyślałam sobie, że to bardzo kochany i dzielny
dzieciak, że jest dla ciebie taki wyrozumiały. Ale wierz mi, on pewnego dnia
też może mieć dość tej chorej sytuacji - niemal wykrzyczałam mu w twarz.
- To wszystko, co masz mi do
powiedzenia? Bo jeśli tak, to wolałbym, żebyś mi dłużej nie przeszkadzała -
rzekł zniecierpliwiony - Doceniam to, że chciałaś mi pomóc. Mam jednak
nadzieję, że to była twoja ostatni wizyta u mnie w tym stuleciu.
- Czemu ty jesteś tak obrzydliwie
pewny siebie? - zapytałam po chwili spokojniej, ale nadal zbyt głośno.
- No cóż... - zawahał się przez
moment - W końcu mam wszystko, czego chcę. Czego mam się bać?
- Tego, że tak naprawdę nie masz
nic. A przynajmniej nic, co ma jakąkolwiek trwałą wartość.
Słysząc moje słowa, Bartek roześmiał
się, po czym spojrzał na mnie z czymś w rodzaju uprzejmej drwiny.
- A ty? Co ty niby masz? - spytał -
Rodzinę? Przyjaciół? Chłopaka?
Milczałam.
- No widzisz, nie masz nic z rzeczy,
które mają tę twoją zakichaną wartość - odparł zadowolony - Ja mam wszystko, co
pozwoli mi przetrwać i żyć naprawdę tu i teraz. Ty nie masz nic, czego ja nie
mógłbym sobie kupić, mam rację? - spojrzał na mnie z tą swoją wyniosłością i
pewnością siebie, po czym minął mnie i ruszył w swoją stronę.
- Nie - odparłam głośno, a Brunet
się zatrzymał - Nie masz racji.
Chłopak z powrotem na mnie
popatrzył. Jego twarz wyrażała niepojęte rozbawienie.
- Doprawdy? - rzucił z ironią - A
niby, co takiego masz ty, czego nie mam ja?
Odetchnęłam ciężko.
- Serce - odrzekłam w końcu, po czym
spojrzałam na wreszcie szczerze zaskoczoną twarz Bartka i jak, gdyby nigdy nic,
poszłam do swojego pokoju.
patrzę na grafike i widzę Bartka takiego radosnego, czytam a tu zupełnie odwrtonie - podoba mi sie ten kontrast...
OdpowiedzUsuńBartek, zmięknij xd
nie żeby coś, ale nie pasuje mi ta przemowa Kuby do Hani, 8latki chyba tak nie mówią. ale co ja tam wiem.. xdd
OdpowiedzUsuńa ogólnie piąteczka bardzo fajna. podoba mi się zwłaszcza końcówka ; >
Wiesz Kill, sama długo się zastanawiałam nad tym, czy jednak umieścić ten początek, dlatego we wstępie napisałam, że ta notka jest jakaś dziwna i w ogóle. No, ale po prostu potrzebowałam w jakiś sposób przywołać tę historię z przeszłości. ;/
UsuńTakże mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
wybaczamy, gdyż cudnie piszesz. po prostu zwróciło to moją uwagę. ;p
UsuńNo, w końcu mogę skomentować bo dorobiłam się konta na blogspocie. Tak, kubiakowy też już tutaj zawitał. ;)
OdpowiedzUsuńPowaliłaś mnie totalnie końcówką, dziewczyna nabrała odwagi i wygarnęła mu. Teraz tylko mam nadzieję, że Bambino nie zlekceważy jej słów, tylko weźmie je do serca. (Ups, zapomniałam, że on nie ma serca. Niech więc je przemyśli.) A co do naszej tajemniczej Natalii, to sądzę iż jeszcze wróci i namiesza.
P.S. Jesteś moim najukochańszym drogowskazem! Zdecydowałam się i jadę jutro do Jastrzębia. Trzymaj kciuki, żeby mnie tam wpuścili (i żeby był tam Violas z gaciami). ;)
Nie no...Ja naprawdę staram się zrozumieć Bartka i to, że jest mu z tym wszystkim źle, ale nie musiał być aż tak opryskliwy w stosunku do Hani. Ona też ma swoją przeszłość równie bolesną jak i nie jeszcze bardziej, ale ona się stara i tak jak powiedziała ma serce. Po tym, co Bartek jej powiedział, że ona nie ma nic, a on ma wszystko dałabym mu w twarz, bo zasłużył na to jak jasna cholera! Nie mówi się takich rzeczy nawet wtedy jeśli sytuacja wygląda tak jak wygląda...Mam nadzieję, że słowa Hani zapadną w jego pamięci i że przemyśli swoje szczeniackie zachowanie.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się postać Hani ;) Dostała szansę na nowe, lepsze życie i niech dostaje od życia wszystko, co najlepsze, bo zasługuje jak mało kto ;) Nie mówię, że Bartek jest złym człowiekiem, bo takim nie jest, ale mógłby zmienić swoje zachowanie...
A Kubuś jak to Kubuś...Przeuroczy i słodki ;)
Pozdrawiam ;*
Olcia
Łohoho, Bartek bez serca? Cóż. nie może być idealny (żarcik)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to Natalia ma przysłowiowe "jaja", bo tak na prawdę Kurek jest jej ostoją- gdyby nie on, to spałaby na ulicy- a jednak potrafi mu wygarnąć, łał. Kuba jest tutaj taki uroczy i inteligentny, lubię go.
Kuba jest stanowczo zbyt inteligenty! XD
OdpowiedzUsuńDa się zrozumieć ciężką sytuację Bartka z przeszłości, ale jego egoizm i pewność siebie przekraczają normę.. Też bym tak postąpiła na miejscu Hani, dobrze zrobiła. Fajna z niej babka :D
Młody jest za cwany trochę, ale taki fajny :D Ale Bartka nie rozumiem, dziewczyna go zostawiła, a ten wielka tragedia i pretensje do całego świata. Hania go wyprostuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
przeczytałam wszystkie rozdziały naraz tak bardzo mnie wciągnęły ;) przyjemnie się czyta, czekamy na więcej! ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! ;))
kiedy nowy? :)
OdpowiedzUsuńKill Kochana, nie mam pojęcia. ;/
UsuńZaczęłam pisać kolejny rozdział jeszcze w wakacje, ale teraz nie mam czasu. Szkoła, matura - rozumiesz...
Ale w weekend postaram się coś naskrobać i dodać nową notkę jak najszybciej. Obiecałam sobie, że chociaż raz w tygodniu, np. w piątek wieczorem poświęcę sporo czasu na pisanie opowiadania i muszę się tego trzymać. ;)
Dopiero dziś się zabrałam za przeczytanie. Wygarnęła mu tak, że chyba mu w pięty poszło. Bartek nie powinien skupiać się na tym co było, tylko na tym co jest. Mam nadzieję, że Kuraś przemyśli to co usłyszał i coś zrozumie :D
OdpowiedzUsuńZacznę od konkretów, nie będę się bawić w dyplomację :) Bartek mnie denerwuje, irytuje i mam ochotę mu strzelić prosto w łeb. Czasem mam wrażenie, że jest jakby dwóch Bartków, tak od siebie różnych... Jeden miły, sympatyczny, ciepły i serdeczny, a drugi... Chamski, arogancki, cyniczny i bezczelny. Nie muszę chyba pisać, którego wolę bardziej? Dużo w życiu przeszedł, dziewczyna go zostawiła, a on to przeżył, ale to nie jest powód, żeby się wyżywać na niewinnej dziewczynie, która ma tylko dobre intencje. Jak widać, Bartek ma chyba problem z wierzeniem w ludzi, a chyba powinno być odwrotnie. To ta dziewczyna tak wiele przeszła, nie ma nikogo, musi polegać sama na sobie, a jakoś ma zupełnie inne podejście do życia, niż on. Miłość miłością, dziewczyna dziewczyną, ale na tym świat się nie kończy. Widocznie Natalia nie była go warta, skoro mogła mu zrobić coś takiego... Nie powinien się wyżywać na Hani, ona nie jest niczemu winna. Jego chamskie teksty przechodzą ludzkie pojęcie. To o tym, co ona ma, a czego on nie może kupić, mógł sobie darować, bo przesadził i przeszedł samego siebie ;| Idiota! Podziwiam ja, powinien dostać prosto w twarz! I jeszcze to jego przekonanie o swojej wspaniałości, popularności. Nie ogarniam, jak można się tak zachowywać. Najlepiej by było, jakby zrobił jakieś sanktuarium dla Natalii, zamknął się w nim i rozpaczał nad tym, jak to mu w życiu źle :/ Powinien brać przykład z Hani, która z większym optymizmem patrzy w przyszłość, choć jak zauważył, nie ma niczego. Ma rację, ma coś, czego Bartek nie kupi. Nie tylko serce, ale i wiarę w ludzi. Kurek wyszedł tu na zadufanego w sobie idiotę, który myśli, że pieniądze wszystko załatwią. Na deser zostawiłam sobie Kubę. Ten dzieciak jest dla mnie niesamowity :) Nie chodzi nawet o jego wypowiedzi, takie dorosłe i wyważone, ale o jego zachowanie... Wydaje się być bardziej zrównoważony niż jego brat, z objawami rozdwojenia jaźni :/ Lubię go, jestem ciekawa, czy będzie pośrednikiem między tamtą dwójką? Pewnie jeszcze nie raz będzie musiał tłumaczyć brata, który powinien go zatrudnić na etat swojego adwokata :) Adwokata diabła, chciałoby się rzec :P Mam nadzieję, że Bartek weźmie sobie do serca to, co usłyszał, chociaż po jego zachowaniu, nie spodziewałabym się tego. Skoro jemu przez gardło nie potrafi przejść słowo 'przepraszam' i myśli, że wszyscy wszystko będą mu wybaczać, bo jest taki pokrzywdzony, to się myli...
OdpowiedzUsuńTrochę się rozpisałam, ale to dlatego, że jeszcze nie trafiłam na podobne opowiadanie, gdzie Bartek miałby taki charakter, jak ma u ciebie. Zazwyczaj to dobry, grzeczny, uroczy chłopak ;)
Chciałabym zapytać, czy jest możliwość informowania o nowych rozdziałach? Nie znalazłam nigdzie odpowiedniej zakładki, więc zostawiam swój numer GG na wszelki wypadek: 6536320. Gdyby jednak była taka opcja, to bardzo bym prosiła o informacje o kolejnych częściach, bo na pewno będę tu stałym gościem :)
Pozdrawiam! :)
PS: Matura nie jest taka straszna, mówię to z własnego doświadczenia :)
[nigdy-nie-bede-twoja]
dopiero zaczynam czytać, ale bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńZapraszam http://czasem-wszystko-sie-zmienia.blogspot.com/
Hej, co się dzieje? Dlaczego nie piszesz?
OdpowiedzUsuńPOng
Odpowiedź jest prosta, obrzydliwie trywialna i oczywiście niczego nietłumacząca, czyli po prostu SZKOŁA, MATURA i totalny brak czasu. Jeśli mam być szczera, to nie wiem, kiedy coś nasmaruję na bloga i czy w ogóle... ;/
UsuńАmazing iѕsues heгe. Ι'm very glad to see your post. Thanks a lot and I'm loоking foгward to cοntaсt you.
OdpowiedzUsuńWіll you please ԁrop me a mail?
my website: aaafx